czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 3 - Zakochani?


   Amfiteatr zajmował powierzchnię paru pięter. Mieścił się na tyłach statku. Wielka scena ku dołowi oraz rozchodząca się na piętrach widownia. Całość naprawdę robiła ogromne wrażenie.
    -Hmm… prawdę mówiąc nie jest zły – myślała Sherii na głos, podczas drogi do amfiteatru – przystojny, fajnie gada, ładny tyłek miał. Tyle, że woli Ciebie.
Ja ją słuchałam, lecz próbowałam ignorować.
    -Chociaż jego koledzy też niczego sobie.
    -Tam był ten koleś w którego weszłam na obiadokolacji – wtrąciłam.
    -Weszłaś? – prychnęła śmiechem.
    -Przestań zboczuchu.
    -No hej Abi – podbiegł do nas Louis i objął mnie ramieniem – widzę, że wybieracie się do teatru. Tak się właśnie składa, że my też. Czy to nie fantastyczny zbieg okoliczności?
    -Do zbiegów okoliczności bym tego nie zaliczyła – rzuciłam.
    -Abigail bądź choć trochę miła – upomniała mnie Sherii.
Po chwili doszło do nas jeszcze dwóch chłopaków.
    -To jest Zayn – wskazał na ciemnowłosego chłopaka, na którego o mało co nie wylałam soku, a następnie na blondyna – a to Niall.
    -A gdzie reszta? – zapytała Sherii – było Was więcej.
    -Reszta korzysta z innych atrakcji – odpowiedział Zayn.
   Stanęliśmy w kolejce przy wejściu na widownie. Dwie kobiety rozdawały bilety z miejscami i zapraszały do środka. Gdy nadeszła nasza kolei, wzięliśmy po bilecie i weszliśmy na trybuny. Zeszliśmy schodami dwa piętra w dół i znaleźliśmy nasze miejsca. Sherii siedziała koło Niall’a, a ja pomiędzy nią, a Zayn’em. Jednak już po chwili Louis zamienił się miejsce z Zayn’em, a ja przewróciłam znacząco oczami.
    -Nie pozbędziesz się mnie tak prędko – odezwał się brązowowłosy.
    -Zauważyłam – odparłam.
   Przedstawienie trwało godzinę, a następnie odbywały się zabawy z udziałem publiczności.
Animatorzy byli wyśmienici. Wszyscy byli
popłakani ze śmiechu. Po spektaklu chłopacy zaprosili nas do baru na drinki. Wtedy poznaliśmy również dwóch pozostałych chłopców z ich paczki.
    -Jestem Harry – przedstawił mi się chłopak o lokowanych, brązowych włosach.
    -A ja Liam – wtrącił i pomachał mi ostatni z nich.
Wszyscy razem usiedliśmy przy jednym stoliku. Harry, Louis i Liam poszli po drinki dla nas. Niall poszedł wygłupiać się z Zayn’em na parkiecie.
    -Podoba mi się ten blondyn – oznajmiła Sherii, patrząc w stronę Niall’a – widzę, że ten ciemny coś do Ciebie…
    -Co? – przerwałam – myślałam, że Louis?
    -Nieee, znaczy się Louis też, ale Zayn ciągle Ci się przygląda. Chyba nie jest tak śmiały jak Louis.
    -Wymyślasz…
   Chwilę później wrócili chłopcy z drinkami. Sherii przesiadła się by być po stronie blondyna. Ewidentnie chciała się z nim bliżej poznać. Już po niespełna dziesięciu minutach tańczyli razem na parkiecie. Nie byłam zadowolona z tego, że zostawiła mnie samą z czterema obcymi chłopakami. Po następnych kilku minutach Harry wypatrzył w tłumie jakąś dziewczynę i postanowił do niej zagadać. Tak, więc zostałam z trzema obcymi mi chłopakami. Zayn prawie nic się nie odzywał, tylko słuchał jak Liam i Louis gadają o wspaniałości tego statku oraz o innych bardziej prywatnych sprawach. Ja siedziałam onieśmielona i obserwowałam.
    -Jak Ci się tu podoba? – zapytał mnie Zayn, a w moim brzuchu poczułam dziwne uczucie. Chwilę zajęło zanim odpowiedziałam:
    -Fajnie, super, niezwykle – dopiero po chwili doszło do mnie, że nic konkretnego nie wyleciało z moich usta.
    -Zajebiście – dodał Louis i posłał mi oczko – idziemy tańczyć?
    -Nie tańczę – odpowiedziałam krótko, lecz chłopak chwycił mnie za dłoń i pociągnął za sobą.
   Zaczęliśmy bujać się w rytmie dość wolnej muzyki. Położył moją rękę na swoim ramieniu, a swoją na mojej tali. Drugimi trzymaliśmy się za dłonie. Lekko przycisnął mnie bliżej siebie. Odchyliłam głowę na bok i obserwowałam otoczenie. Gdy obróciłam się w stronę naszego stolika, Zayn’a, patrzał na mnie z uśmiechem, lecz jak tylko spojrzałam na niego, to on odwrócił wzrok. Zaczęła lecieć nieco szybsza muzyka, ale nikt z ludzi na parkiecie tego nie zauważył. Wszyscy nadal powoli obracali się jak poprzednio. Próbowałam wyszukać wzrokiem Sherii, jednak nigdzie jej nie było. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to że gdzieś się zaszyła z Niall’em. I jak to ostatnio określiła – rozrywa się. Wróciliśmy do stolika. Usiadłam naprzeciwko Zayna, a obok mnie Louis.
    -Sherii poszła z Niall’em na spacer – powiedział Liam wyprzedzając moje pytanie. Po chwili do naszego stolika podeszły dwie dziewczyny i zapytały czy Zayn i Liam mają ochotę zatańczyć. Liam zerwał się z miejsca, a Zayn odpowiedział, że nie może, bo ma chorą nogę. Dość nieudane kłamstwo – pomyślałam. Ostatecznie zamiast Zayn’a wepchnął się Louis i takim sposobem zostałam sama z czarnowłosym.
    -Chciałbym zagadać, ale zupełnie nie wiem o co mam zapytać – powiedział szeptem, a ja próbowałam udawać, że tego nie słyszę – jestem do bani w te klocki.
    -Bez przesady – powiedziałam i nieśmiało uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
    -Gdzie mieszkacie z Sherii? – zapytał – jesteście siostrami?
    -W Miami. Nie, jesteśmy przyjaciółkami. A Wy?
    -Też przyjaciele. Przyjaciele spędzający wspólne wakacje. Na jakim piętrze mieszkacie?
    -Na szóstym.
    -My na ósmym, znaczy na pierwszym, znaczy… oh! Wiesz o co mi chodzi, pierwsze piętro równa się pierwsza klasa. Trzeba liczyć od góry.
    -A w takim razie my jesteśmy na trzecim piętrze licząc od góry.
    -Może… zatańczymy? – zapytał nieśmiało.
    -Mówiłeś, że masz nogę chorą – zaśmiałam się.
   Weszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. W tym samym momencie muzyka zmieniła się na wolną – coś czego bardzo się obawiałam. Spojrzałam niepewnie na chłopaka, w brzuchu poczułam to samo uczucie co niedawno. Zayn położył ręce na mojej tali, a ja swoje na jego ramionach. Chłopak był ode mnie trochę wyższy, więc moje oczy były na wysokości jego brody.
   -I jak, jestem lepszy w tańcu niż Louis? – zapytał z humorem.
   -O wiele – zaśmiałam się i spojrzałam w jego oczy. Zayn uśmiechnął się i przybliżył mnie do siebie na tyle by jego dłonie mogły złączyć się na mojej tali. Zaś moje splotłam na jego szyi.
    -Chodź – zawołał i chwycił mnie za dłoń, prowadząc przez tłum.
   Wyszliśmy z baru i weszliśmy zdobionymi schodami na najwyższe piętro statku, przeszliśmy przez strefę rekreacji, na której nadal było mnóstwo osób pomimo później godziny i doszliśmy, aż do wyższej platformy na której rozłożonych było mnóstwo leżaków. Bardzo dużo ludzi leżało na nich popijając napoje, rozmawiając i oglądając gwiazdy.
    -Byłaś tutaj? – spytał Zayn. Pokiwałam przecząco głową. – to patrz.
Doszliśmy do barierki, byliśmy dość wysoko, przed nami szerzyło się morze, które wręcz łączyło się z ciemnym niebem. Stąd było świetnie widać jasne gwiazdy. Z moich ust wyrwało się ciche jęknięcie.
   -Super widok – stwierdził Zayn i przypadkowo dotknął swoją dłonią mojej. Przypadkowo – jeśli można to tak nazwać. Lekko się speszyłam.
   -Chodź znajdziemy wolny leżak.
Większość miejsc było zajętych, prócz paru pojedynczych leżaków i jednego dużego dla dwóch osób. Z niedowierzeniem patrzyłam na Zayn’a, który właśnie szedł w stronę tego podwójnego. Usiadłam koło niego, zostawiając między nami miejsce.
   -Uwielbiam patrzyć na gwiezdne niebo – wyznał – wygląda tak magicznie.
   -To prawda – przytaknęłam.
   -Nie wkurza Cię Louis? – zapytał nagle.
   -Jeśli mam być szczera to trochę tak.
   -Mnie też i to coraz bardziej.
   -Czym?
   -Nie ważne – powiedział krótko i zaczął mi się przyglądać, a ja mu.
 Był naprawdę przystojny, miał śliczne brązowe oczy i gęste ciemne włosy. Jego delikatny zarost na twarzy doskonale mu pasował. Zaczął strasznie mnie pociągać!




OD AUTORKI: Rozdział 3, mam nadzieje, że się spodoba :) Baaardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem :) Nie wymagam, ale jeśli ktoś ma jakieś uwagi lub opinie to zachęcam do zostawienia jej w komentarzu ;) Pozdrawiam!

niedziela, 25 maja 2014

LIBSTER AWARD 2

Hejcia Wszystkim :) Zostałam nominowana do Libsteraward 2 przez http://why-are-you-doing-this-one-direction.blogspot.dk/ . Strasznie dziękuję <3




"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Nominowane przeze mnie blogi:
http://recovery-fan-fiction.blogspot.dk/
http://dangerous-live-zayn-malik.blogspot.dk/
http://zaynmalik-fanfiction-1d.blogspot.dk/
http://story-of-my-dark-life.blogspot.dk/
http://young-and-wild-fanfiction.blogspot.dk/
http://britishdreamff.blogspot.dk/
http://opowiadania1diirection.blogspot.dk/
http://sometimes-love-can-kill-us.blogspot.dk/
http://the-story-oftwo-people.blogspot.dk/
http://i-lives-quietly-bleeding.blogspot.dk/

Pytania :
1.Imię i Nazwisko
2. Ile masz lat?
3. Od kiedy prowadzisz bloga?
4. Twoje hobby to...?
5. Ulubiona bajka z dzieciństwa ?
6. Do jakich fandomów należysz?
7. Masz jakieś lęki?
8. Największe marzenie?
9. Ulubiony kolor?
10. Jaka jest najśmieszniejsza sytuacje która wydarzyła się w twoim życiu? 
11. Motto którym kierujesz się w życiu to...?

Odpowiedzi: 
1.Claudia Drake (nazwiska prawdziwego nie podaję)
2.17
3.Tego od paru tygodni :)
4. Taniec, taniec i chyba jeszcze raz taniec <3

5.Tom i Jerry i Garfield <3
6.Directiners ;)

7.Dużo, przede wszystkim Pająki!!! :o
8.Tak, ale nie wydam by nie zapeszyć ^^
9.Zielony
10.Nie pamiętam najśmieszniejszej, aczkolwiek na myśl przychodzi mi teraz wspomnienie, gdy wysypałam sobie mąkę na głowe. Byłam wtedy mała, a szafka w której stał pojemnik z mąką była wysoko... i tak jakoś się stało. Moja ciocia która wtedy była w gościach jak mnie zobaczyła to od razu stwierdziła, że jedzie już do domu :D
11."Nic nie dzieje się przez przypadek" ;)

Pytania dla nominowanych blogów:
1.Prowadzisz tylko jednego bloga?
2.Ulubiona piosenka?
3.Ulubione zwierzę?
4.Co lepsze lato czy zima?
5.Ulubiony sport?
6.Dlaczego piszesz bloga?
7.Gdzie chciałabyś jechać na wakacje?
8.Najładniejszy kraj świata według Ciebie?
9.Ulubiony film?
10.Twoje marzenie to?

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 2 - Louis?


   Gdy nareszcie wybiła 8:30 zawołano wszystkich, by ustawili się w dwóch kolejkach. Sprawdzono nam jeszcze raz bilety oraz dokumenty i pozwolono nam iść dalej. Przeszłyśmy przez szklane drzwi i weszłyśmy do potężnego rękawa, obydwie rozglądają się dookoła, jak gdyby było coś w nim ciekawego. Przy wejściu na statek powitano nas i życzono wspaniałej podróży.
    -Na pewno będzie wspaniała – rzekła Sherii.
   Po chwili znalazłyśmy się w ogromnym holu, miał parę pięter wysokości, my byłyśmy na jakimś piątym, może czwartym, nad nami były jeszcze z trzy. Podeszłyśmy do recepcji jak reszta wycieczkowiczów i po podpisaniu paru papierków dostałyśmy kartę otwierającą nasz pokój.
    -Nasza kajuta znajduję się na szóstym piętrze. Chodźmy znaleźć windę – powiedziała Sherii, patrząc na klucz.
Ludzi na pokładzie było już bardzo dużo, statek stawał już w innych poprzednich portach, a Miami było ostatnim skąd zabierał ludzi. Teraz prosto do Puerto Rico.
   Wjechałyśmy widną na piętro i zaczęłyśmy szukać naszej kajuty.
    -Pokój nasz to ten z numerem 450 – oznajmiłam, patrząc na numery na drzwiach idących wzdłuż korytarza.
    -To tutaj – zawołała Sherii, która szła kilkanaście kroków przede mną – gotowa zobaczyć w czym spędzimy następne kilka naszych dni?
    -No jasne – powiedziałam i przejechałam kluczem – kartą po magnetycznym urządzeniu na drzwiach.
   Naszym oczom ukazało się pięknie oświetlone słońcem pomieszczenie z dwoma podwójnymi łóżkami. Z kanapę i dużym telewizorem wiszącym na ścianie. Wisiała duża kurtyna, która odgradzała robiąc prymitywne drugie pomieszczenie. Można było dzięki temu oglądać telewizor, nie święcąc po oczach osobie, która w tym momencie śpi. Choć po kiego grzyba oglądać telewizor, gdy na zewnątrz tyle atrakcji. Postawiłam swój bagaż na łóżku i poszłam zobaczyć łazienkę. Wprawdzie mała, lecz prawie połowę pomieszczenia zajmował szklany prysznic.
    -To na kajutę nie wygląda – stwierdziłam, nadal rozglądając się – Sherii wyobraź sobie jak muszą wyglądać apartamenty.
    -Muszą być zajebiste – rzekła, rozpakowując ciuchy z torby i układając je w szufladach.
    Gdy już trochę ogarnęłyśmy bałagan spowodowany wyciąganiem rzeczy z toreb, postanowiłyśmy zobaczyć, gdzie jest stołówka. Wyszłyśmy na korytarz, zatrzasnęłyśmy drzwi kajuty i poszłyśmy w stronę windy. Po drodze Sherii zauważyła w jednym holu mapę interaktywną, dzięki niej trafiłyśmy bez problemu do jadalni.
   Wielkie, długie stoły zastawione różnymi potrawami. Na jednym znajdowały się przeróżne tropikalne owoce, na drugim desery i ciasta, a na innym dania śniadaniowe. Stało również stanowisko przy którym jeden z kucharzy smażył naleśniki. Wzięłyśmy talerze i zaczęłyśmy obchodzić każdy stół. Już po chwili na talerzu nie miałyśmy nawet skrawka wolnego miejsca. Sherii wzięła mój talerz i poszła znaleźć wolny stolik, a ja zostałam przy stanowisku z napojami. Soki oraz inne gotowe napoje dało się nalać samodzielnie, lecz mi zachciało się gorącego kakao, na które musiałam chwilę poczekać w kolejce. Poprosiłam o dwa kubki i patrzałam jak facet sprawnie zalewa mleko i dodaje bitą śmietanę na górę, posypując ją skrawkami ciemnej czekolady. Następnie wypatrzyłam przyjaciółkę i podeszłam z napojami do naszego stolika. Sherii znalazła miejsce na wychodzącym na dwór tarasie. Usiadłam naprzeciw niej i wpatrywałam się na rozchodzące się w nieskończoność wodę. Słońce coraz mocniej grzało, niebo było bezchmurne.
    -Co Ty na to by przejść się na basen po śniadaniu? – zapytała Sherii, wciskając sobie do buzi trzeci kawałek naleśnika, pomimo tego że ostatnich dwóch jeszcze porządnie nie przeżuła.
    -Może najpierw okrężną drogą wrócimy do pokoju, by zobaczyć jakie atrakcje tutaj są? – zaproponowałam.
    -No ok.
   Tak jak zaplanowałyśmy tak też zrobiłyśmy. Po napełnieniu naszych brzuchów, wjechaliśmy windą na ostatnie piętro i zaczęłyśmy oglądać duży basen ze zjeżdżalniami oraz inne atrakcje wodne. Obok mieściły się bary z drinkami i kawiarnie serwujące desery lodowe. Kawałek dalej był kort tenisowy, a obok boisko do golfa.
    -Wszystko czego dusza zapragnie – spuentowała Sherii, gdy wróciłyśmy do naszego pokoju.
    -No, prócz jednej rzeczy…
    -Jakiej?
    -Jakiegoś towarzystwa. Na przykład męskiego.
Zaśmiałyśmy się.
Około godziny 16:00 minęło pare dobrych godzin jakie spędziłyśmy na basenie i postanowiłyśmy wracać. Po wykapaniu się i przebraniu w świeże ciuchy, wyszykowane poszłyśmy na obiadokolację.
   Jak zwykle nasze talerze były zapchane po brzegi, a ja ponownie poszłam po napoje dla nas. Przepychając się przez tłum, przypadkowo weszłam w jakiegoś chłopaka.
    -Jeju! Bardzo Cię przepraszam – powiedziałam i wpatrywałam się w jego koszulę by upewnić się, że napój nie został wylany na niego. Jednak tak się na szczęście nie stało i wylądował tylko na podłodze.
    -Nie ma sprawy – odpowiedział uśmiechnięty – przecież nic się nie stało, co nie?
Chłopak odszedł, lecz mój wzrok nadal błądził za nim. Miał kruczo-czarne włosy, był wysoki – to były jedyne rzeczy , które udało mi się zarejestrować.
    -Kim był ten przystojniak, z którym gadałaś? - zapytała mnie Sherii,
 
 gdy doszłam w końcu do stolika.
    -Nie wiem, wpadłam na niego.
    -Tak się zawsze zaczyna, niewinne wpadnięcie na siebie, potem coraz częstsze i raczej specjalnie popełniane, a następnie kończy się na wpadnięciu obydwojga do jednego łóżka. Zabrałaś kondomy?
    -Że co zabrałam? – dziewczyna spojrzała na mnie znacząco – a po co mi kondomy? Przyjechałam na wakacje, a nie na zaliczanie.
    -Wakacje równa się zaliczanie. Kiedy możesz się tak bardzo rozerwać jak nie podczas seksu.
Sherii wstała i poszła nałożyć sobie dokładkę jedzenia, a ja siedziałam z lekko rozwartymi wargami i myślałam nad słowami jakie właśnie od niej usłyszałam.
    -Jak będę chciała kogoś zaliczyć, to zwrócę się do Ciebie, bo pewnie jesteś przygotowana na takie okazję – odezwałam się, gdy wróciła na miejsce. Posłała mi uśmiech i wzięła kęsa arbuza.
    -Witam Was dziewczęta, czy mógłbym się dosiąść? – podszedł nagle do nas jakieś chłopak.
    -Eee… jasne – odpowiedziałam i wskazałam automatycznie krzesło obok mnie.
Chłopak usiadł i wziął kawałek arbuza z talerza Sherii. Obydwie spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
    -Nie wiem czy wiesz ale to samo masz tam na stołach – zwróciłam mu uwagę.
    -Gdzie moje maniery… - zaczął wycierając mokrą rękę o spodnie.
    -No właśnie – wtrąciłam.
    -Jestem Louis – przedstawił się i podał rękę najpierw Sherii, a później mnie.
    -Ja Sherii, a to Abi.
    -Płyniecie do San Juan? – zapytał chłopak o brązowych włosach.
    -Tak, a gdzie indziej niby – odpowiedziałam lekceważąco. Sherii powstrzymywała śmiech.
    -To super my też.
    -My? – zapytałam.
    -Ta, ja z kumplami. Tam siedzą – pokazał palcem na stolik oddalony od nas parę metrów. Siedzących przy nim czterech chłopaków pomachali nam. Tylko Sherii odmachała.
    -Fascynujące – odparłam – przyszedłeś tu po co? By zjeść nam arbuza?
Chłopak zaśmiał się.
    -Masz fajne poczucie humoru – powiedział zalotnie – nie, przyszedłem, bo założyłem się z kumplami, że się do Was dosiądę.
    -Super, jakże fascynujące. I co wygrałeś?
    -Nie wiem, pewnie mnie znowu oszukali, ale myślę, że może jest szansa zdobyć małego buziaka od Ciebie?
Sherii, aż pisnęła z przejęcia, lecz ja tylko spojrzałam się na chłopaka pytająco.
    -Myślę, że jednak źle myślisz – rzekłam i z niedowierzeniem oparłam dłoń o czoło.
    -No nic, w takim razie idę – powiedział i wstał z krzesła – a może chociaż jeden w policzek?
    -Na razie, pozdrów kolegów Louis – odpowiedziałam ignorując jego pytanie.
Chłopak odszedł, a Sherii spojrzała na mnie ze złością.
    -Miałabyś już jednego dzisiaj, nawet byłabym skłonna zostawić Wam pokój na pare godzin – oznajmiła przyjaciółka.
    -Daj mi spokój! Proszę. Jeśli chcesz to powodzenia zdobywaj, możesz nawet wziąć Louiska, nie obrażę się. Najadłaś się? Więc chodźmy zobaczyć to przestawienie w amfiteatrze.


OD AUTORKI: Rozdział 2 dodałam po paru dniach, ponieważ na razie jest to wstęp. A wstępy są krótkie i są tylko wprowadzeniem w fabułę :) Następny rozdział nie wiem dokładnie kiedy się pojawi, może to być tydzień, a może półtora. Dziękuje Wam za komentarze, które pojawiły się pomimo tego, że na razie nic w opowiadaniu ciekawego się nie dzieje :) Pozdrawiam! :*

środa, 21 maja 2014

Rozdział 1 - Wyjazd

*miesiąc później*

   Dzień wyjazdu nadszedł szybciej, niż się tego spodziewałam. Cały miesiąc spędziłam na myśleniu czego nie mam, a co będzie mi potrzebne. Gdzie kupić daną rzecz, by nie wydać na nią dużą sumę pieniężną , bo pewnie same bilety kosztowały naszych rodziców fortunę. Choć w prawdzie niewiele było nam trzeba, wakacje obejmowała oferta All Inclusive. Na statku jak i w hotelu. Z samego rana miałyśmy wypłynąć z portu w Miami. Rejs miał trwać parę dni, następne kilka dni miałyśmy spędzić w hotelu na Porto Rico i kolejne dni rejsu z powrotem.
   Siedziałam sama w moim pokoju i jeszcze raz przeglądałam wzrokiem sporządzoną przeze mnie listę rzeczy do zabrania. Gdy wszystko wylądowało w torbie, zamknęłam ją i zniosłam na dół do salonu. Moja mama szykowała śniadanie, choć dobrze wiedziała, że poranny posiłek będzie już czekał na nas na pokładzie statku.
    -Dzisiaj wyjątkowo wcześnie wstałaś. I to bez żadnej pomocy – odezwał się mój tata, jak zwykle rano pijąc kawę i czytając wczorajszą gazetę, gdyż na świeżą było jeszcze za wcześnie.
    -Ciekawe czemu? – zapytałam retorycznie i nalałam sobie herbaty z dzbanka.
    -Kiedy będą Owensowie? – zapytała moja mama.
    -Za chwilę powinni być – odpowiedziałam, widząc dochodzącą szóstą na zegarku.
Do portu mieliśmy podjechać jednym autem, lecz rodzina Sherii wolała pomachać nam na pożegnanie. Moja mama oraz młodsza siostra postanowiły zostać, lecz nawet wtedy byśmy się nie pomieścili do jednego auta.
    Chwilę później pod nasz dom podjechała czarna Toyota.
    -Już są – zauważył mój ojciec i ruszył w stronę drzwi frontowych, by otworzyć gościom.
    -No cześć – zaskrzeczała radośnie moja mama, gdy tylko zauważyła matkę Sherii. Przywitały się uściskiem i jak zwykle zaczęły toczyć ożywioną rozmowę. Mój ojciec wraz z tatą Sherii poszli pakować mój bagaż do samochodu. Sherii ma jeszcze starszą siostrę, lecz jej nie zauważyłam.
    -Gdzie Twoja siostra? – spytałam przyjaciółkę.
    -W domu, pożegnała się i stwierdziła, że idzie spać dalej – odpowiedziała – a Twoja?
Na to pytanie wskazałam głową na salonową kanapę. Mała zasnęła na niej rozłożona i wtulona w swojego misia.
    -Ona jest taka słodka i grzeczna.
    -Jak śpi – odparłam.

    Gdy podjechaliśmy do portu naszym oczom ukazał się gigantyczny statek. Nie spodziewałam się, że one na żywo są tak olbrzymie. Krótko mówiąc nie dało się wzrokiem objąć całości statku. Wszyscy przez chwilę wpatrywaliśmy się jak zahipnotyzowani, podziwiając jego wygląd, po czym udaliśmy się do wejścia do budynku, by stanąć w kolejce do odprawy. Po pokazaniu wymaganych dokumentów stamtąd zostałyśmy pokierowane do poczekalni. Z racji tego, że została nam jeszcze godzina do odpływu, postanowiłyśmy jeszcze przez chwilę pogadać z rodziną. Po pół godzinnie wolnym krokiem podążyłyśmy w stronę poczekalni. Pożegnałyśmy się gorącymi uściskami oraz całusami i razem z Sherii podekscytowane przeszłyśmy przez bramki kontrolne.
    -Nie mogę uwierzyć w nasze szczęście. Tak się cieszę z tych wakacji – oznajmiła podniecona przyjaciółka.
    -Usiądź. Będziesz tak stała? – zapytałam, wskazując wole krzesło koło mnie.
    -Tak. Rozpiera mnie energia – powiedziała, wyciągając mi aparat i robiąc zdjęcie.
    -Może poczekaj jak wejdziemy na pokład.
Nagle z głośników zabrzmiał kobiecy głos.
    -Uwaga! Opóźniony rejs linii Miami – San Juan. Prom odpływa o 8:30. Powtarzam. Opóźniony rejs linii Miami – San Juan, przewidywalny odpływ godzina 8:30.
    -No super – powiedziałam, po wysłuchaniu komunikatu – głodna już jestem. Jednak trzeba było nie gardzić śniadaniem mamy.
    -Ja też powoli zaczynam odczuwać głód.
Po upływie długich minut, wleczących się w nieskończoność, podeszłam do wielkiego okna. Wyjrzałam przez nie i zaczęłam wpatrywać się jak z wyjścia z poczekalni zaciągają autem ogromny rękaw, aż do końca betonowego brzegu, zaś potem rękaw mechanicznie przysunął się, aż do boku statku.
    -A jak coś się stanie? – zapytała Sherii, stając koło mnie.
    -Nie kracz, co może się stać na takim olbrzymie? – zaśmiałam się.
    -O Titanicu tak samo mówili.
    -To jest 3 razy większe, niż Titanic – stwierdziłam.
    -Czyli trzy razy większa szansa, że coś się stanie.
    -Nie przesadzasz? Co Cię teraz wzięło na takie rozmyślenia. Nic nam nie grozi, bo niby co by miało? Przeżyjemy najlepsze wakacje w życiu!

OD AUTORKI: Hej Wszystkim :) Także pierwszy rozdział mamy za sobą ;) Jeśli macie jakieś uwagi, cokolwiek - piszcie!
Przepraszam jeśli znajdą się błędy. J.K. Rowling niestety nie jestem :)
Pozdrawiam! :*

poniedziałek, 19 maja 2014

Prolog

   Początek lata był strasznie gorący – z resztą jak całe lato, wiosna oraz jesień. Zima bywa trochę chłodniejsza w Miami. Siedziałyśmy w salonie z Sherii, chłodząc się zimnymi napojami i rozmawiając, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
   -Poczekaj. Otworzę – oznajmiłam i poderwałam się z kanapy. Po otwarciu drzwi frontowych okazało się, że nikogo za nimi nie ma.
   -Halo? Jest tu kto? – zapytałam, rozglądając się po rozchodzącej się ulicy . Jednakże nikogo nie było widać.
  Zamknęłam drzwi i wróciłam do przyjaciółki. Po chwili powtórnie zabrzmiał dzwonek. Ruszyłam truchtem w stronę wejścia, otwarłam, lecz ponownie nikogo za nimi nie zastałam. Przekroczyłam framugę drzwi i od razu usłyszałam pod stopami dziwny szelest. Na wycieraczce ujrzałam wąską białą kopertę. Podniosłam ją, rozejrzałam się jeszcze raz i weszłam z powrotem do domu. Koperta była otwarta, a raczej wyglądała na nigdy nie zaklejoną. Nie było na niej znaczka jak i adresu.
  Zaglądnęłam do środka, były w niej dwie podłużne karteczki oraz pocztówka.
   -Abi, co to? Co jest w środku? – zapytała ciekawska Sherii, podchodząc bliżej mnie. Chwyciłam i wyciągnęłam jeden z papierków.
   -Nie wierze – powiedziałam z podekscytowaniem. Sherii wyrwała mi kopertę z rąk i wyciągnęła drugą kartkę.
   -O mój Boże! Aaaa! – zaczęła krzyczeć z radości – jedziemy! Jedziemy na wymarzone wakacje! Na reszcie mamy bilety!
   Nagle usłyszałam trzaśnięcie tylny drzwi domu, a zaraz po tym odgłos przekładanych szklanek w kuchni. Poszłam pewnym krokiem w stronę dobiegającego dźwięku. Tak jak przypuszczałam, źródłem odgłosów był mój tata.
   -To Twoja sprawka, prawda? – zapytałam, machając biletem na rejs statkiem.
Zaśmiał się i biorąc szklankę z sokiem wyszedł tymi samymi drzwiami na ogród. Tuż za moimi plecami ni stąd ni zowąd pojawiła się Sherii, skacząc z przejęcia i przytulając mnie. Ostatnią rzeczą jaką z koperty wyciągnęłyśmy była pocztówka na której były różne ujęcia wyspy oraz kaligraficzny napis Puerto Rico.